niedziela, 7 września 2014

8.


Wszyscy znamy tragiczną historię Romea i Julii autorstwa WIELKIEGO Williama Shakespeare’a. Już pierwsze wersy dramatu objaśniają, że wesołe to to nie jest i należy się spodziewać mogił, grobów, śmierci, płaczu, lamentu i zadumy.  Jak wykorzystała ten wątek sztuka i popkultura dobrze wiemy (balet do muzyki Prokofiewa, film Baza Luhrmanna etc...), jednak mnie interesuje sytuacja, w której William nie uśmierca kochanków, a widownia Globe Theatre woli mniej tragiczne zakończenia i pożąda nieustannych happy end’ów.   Jak ten fakt wpłynąłby na międzypokoleniowy rozwój dzieła i co w akcie rozpasania wymyśliliby współcześni scenarzyści, pisarze i reżyserzy? Jak dalej potoczyłyby się losy kochanków?

Przy snuciu domysłów należy oczywiście założyć, że optymistyczne losy Romea i Julii przetrwałyby przez wieki na papierze, w pamięci i na ustach potomków Shakespeare’a, a nie przepadły wśród wielu podobnych romansideł.  Wątki miłości, konfliktu między rodzinami i intrygi są ponadczasowe, natomiast dobre amerykańskie zakończenie otwiera ogromne pole do popisu jeśli chodzi o rozwój fabuły. Prawdopodobnie zaczęłoby się od produkcji sequelu, dajmy na to prostego filmu obyczajowego, kontynuacji losów bezdomnych kochanków. Dużo tragizmu, smutku, ale też iskierka nadziei w postaci łączącej ich miłości. W roli Romea niezastąpiony Borys Szyc, natomiast Julię odegrałaby Natasza Urbańska, ot taka wypróbowana już para. Niezbędny byłby motyw pościgu lub tułaczki (fakultatywnie wzbogacony o konflikt wojenny lub zarazę  w tle). Dowolna manipulacja czasem dałaby twórcom o wiele więcej możliwości, od filmu kostiumowego przez musical, film przygodowy, western, film akcji, karate, a nawet sci-fi. Romeo i Julia 2:  Odyseja poślubna. Romeo i Julia 2: Seks w Weronie. Romeo i Julia 2: Roztańczona historia. Romeo i Julia 2: Zaciśnięte pięści Laurentego.

Alternatywą dla „drugiej części” dramatu mógłby być uwielbiany przez niektóre kobiety (ale  i mężczyzn również) tasiemiec. Wyobrażacie sobie ten niekończący się serial z tysiącem wątków, milionem postaci, a przede wszystkim miliardem odcinków? Nieśmiertelna szekspirowska miłość stałaby się rzeczywiście nieśmiertelna i przy okazji niezniszczalna, bo czy ktokolwiek kiedykolwiek słyszał o końcu jedynego słusznego serialu, jakim jest Moda na Sukces? Co więcej rozciągnięcie kolejnych losów kochanków w czasie pozwoliłoby na wykorzystanie niezliczonej ilości „Pomysłów na … fabułę każdego dnia”. Także reżyser dwa tygodnie przed wyjmowałby ze swojego DirectorBoxu saszetkę instant, dodawał trochę marnej aktorszczyzny, mieszał ze łzami, potem i świeżą krwią. Tak powstawałyby naprawdę wiarygodne scenariusze: Romeo chory na raka zdradza uzależnioną od operacji plastycznych Julię w gejowskim domu publicznym, w którym pracuje ich własny łysy syn zamieszany w światową aferę narkotykową, będącą w rzeczywistości przemytem bydła zarodowego z Włoch na Syberię. Życia w końcu nie umie zaplanować nikt. Eksperymentalne scenopisarstwo to jest właśnie teraźniejszość i  przyszłość  branży serialowej.


Tak na marginesie, nadal zastanawia mnie z jakiego powodu kultura masowa nie podchwyciła oryginalnego wątku Romea i Julii w jeszcze większym niż dotychczas stopniu. Dlaczego na ekranach japońskich kin nie pojawił się tani horror o parze zombie mszczących się na członkach swoich rodzin lub klątwie stopniowo dziesiątkującej ilość szczęśliwych małżeństw w Veronie? W sumie dziwne, że ani Dan Brown, ani żaden inny równie kreatywny pisarz nie stworzył powieści sensacyjnej, dowodzącej, że los wszystkich przedwcześnie zmarłych par łączy spisek. Podstarzały Robert Langdon całą prawdę odczytałby między wersami, słowami i klatkami filmu. Z kolejnego bestselleru wynikałoby, że ojciec Laurenty, tak naprawdę nie był milutkim franciszkaninem, lecz wysłannikiem Opus Dei. Za śmierć Wertera odpowiada nieobecny na jego pogrzebie duchowny, a Jack Dowson z Tytanica ginie, bo w rzeczywistości pływające drzwi  tonęły pod ciężarem artysty, Rose i….  agenta - klechy przyczepionego pod wodą do klamki, którego dobrze było widać kilka scen wcześniej.  Jak widać pole do popisu nad interpretacjami, reinterpretacjami motywu niespełnionej miłości w oparciu o ukochaną szekspirowską parkę jest naprawdę ogromne niezależnie od jego zakończenia. Ważne żeby było dużo brokatu, dużo wybuchów, pościgów i strzelanin.  Dużo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz