wtorek, 2 września 2014

7.

W ciągu całego życia, co jakiś czas potykamy się o krawężnik.

To taki metaforyczny krawężnik w formie pytania o cel dalszego bytowania. Absurdalnie upierdliwy, bo z każdym rokiem zamiast wydawać się coraz mniejszym, rośnie. W przedszkolu i podstawówce sprawia wrażenie igraszki. Ot, nierówność terenu w formie kultowego pytania: “A co ty (Kasiu, Asiu, Marysiu...) będziesz robić w przyszłości?”, które robi nas w konia, powodując ciche podniecenie. Przecież możemy być kim chcemy. Połowa dziewcząt w grupie “Grzybki” będzie śpiewać na estradzie, reszta leczyć koty lub szyć sukienki.  Chłopcy z kolej pograją w piłkę za dużo pieniędzy lub posiedzą w komisariacie, za trochę mniej. Wszystko ustalone. Hajs się musi zgadzać.

W okresie około gimnazjalnym krawężnik rośnie i brzydnie. Przyjmuje formę zażenowanego pytania retorycznego “co z Ciebie wyrośnie?”. Niszczy czubki butów, drażniąc mamy. Ale to tylko mamy, one zawsze przesadzają.

A on rośnie i gdzieś w okolicach naboru na studia brutalnie podcina kolana, sprowadza na ziemię i robi wielkiego sińca pod okiem. I już wiadomo, że grupa “Grzybki” to wspomnienie z lat dziecinnych, piosenkarki idą na politologię lub socjologię (nie z pasji, a z braku pomysłu), panie weterynarz są daleko na liście rezerwowej, a te szyjące same nie wiedzą czy już ASP czy jeszcze historia sztuki. Piłkarze i policjanci stają się ekonomistami czy innymi nudziarzami, panuje ogólny marazm. Ale krawężnikowi to nie przeszkadza.

Są ludzie, którzy to lubią. Inni przyzwyczajają się do ciągłych potykań, kupują solidne buty, udają, że nie widzą. Są też Ci wrażliwi i niespełnieni, oni nie ukrywają poczucia porażki. Pogrążają się, regularnie kopiąc w beton, marząc o drogach bez ograniczeń. Najbardziej jednak lubię tych pretensjonalnie usadzających tyłek i moszczących się na twardej powierzchni, tych szeroko uśmiechniętych, trochę niepoważnych. “Pracuje, bo pracować trzeba, ale potem robię na drutach szaliki dla moich yorków.” lub “Tak po każdym ciężkim dniu w sądzie idę na salsę i taniec brzucha”. Jeszcze inny rzuca stanowisko szefa szefów po dwudziestu latach i otwiera klub dla zabawowych emerytów, a ten tam to uciekł z kancelarii, by rozkręcić kwiaciarnię z ofertą dla każdego typu par (trójkątów, kwadratów..).
Byle uciec od rutyny, zrobić coś poza schematem, wybiec poza ograniczenia.

Co robię ja? Zapisałam się na kurs na prawo jazdy. Jak mi idzie? Regularnie, dla dobra sprawy, rozjeżdżam krawężniki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz