piątek, 24 października 2014

12.

Są takie dni kiedy przypominasz sobie, że lubisz pisać, ostatnio założyłeś , że będziesz robił to regularnie aby wyćwiczyć  swój obiecujący (ale skrajnie mierny) warsztat, a klawiatury (czy tam jakigoś długopisu) nie tknąłeś od dwóch tygodni. I jak tu mówić, że się pisze, jak się nie pisze (samo mówić o pisaniu brzmi absurdalnie). Wtedy gdzieś w głowie pojawia się urywek wywiadu z Wiesławem Myśliwskim, który swoim mentorskim głosem oznajmia, że bywały i takie dni kiedy się siedziało osiem godzin nad pustą kartką i dzień nie był stracony. Niestety właśnie wtedy w Twojej głowie pojawiała się myśl, że autor Kamienia na kamieniu podlega niestety innym prawom niż ty, niespełniony marzyciel, i od rzeczywistości otrzymuje osiem dodatkowych godzin, którymi może dysponować dowolnie, pozwalać sobie na takie wyrafinowane rozrywki jak bitwa myśli nad blatem biurka.
Wtedy Twoja irytacja delikatnie wzrasta, podżegana amerykańskimi ideałami (przez które wbrew własnej woli przebijałeś się przez pół poprzedniego tygodnia) i sprawia, że już wierzysz, że każdy może być super. Zaczynasz więc pisać.


Niepewnie.
Krótkimi zdaniami.
Dokładnie tak, jak stawia się pierwsze kroki.
Łapiesz wątek, który wydaje się równie genialny, co najlepsze z Twoich prac.
Szalejesz, pławiąc się w lekkości własnego słowa! Życie znów nabiera kolorytu marzeń o wielkiej twórczości! Ah, niesamowite to uczucie wiedzieć, że jest się stworzonym by pisać. Kończysz tak mistrzowsko, że aż martwisz się, o grono Twych wiernych czytelników, żeby po lekturze czegoś  tak przewrotnego i błyskotliwego nie poskręcało sobie karków i nie oślepło.  


Rzucasz okiem na swoje opus vitae i…. nie. Zdecydowanie poza pobłażliwym uśmiechem, nikomu nic się nie stanie.

wtorek, 21 października 2014

11.

Obywatele Uliczni Podrywacze,


pragnę ze szczerego serca pogratulować progresu jaki  poczyliniście w sprawie szerokopojętego komplementowania wdzięków naszych obywatelek. Konsutlacja z szerokim aktywem spowodowała docenienie jakości kierunków postępowego zachowania oraz nadzieję na nowe, równie zadowalające propozycje.
Praktyka dnia codziennego dowodzi, że OUP w ramach bezterminowego programu Chwalmy Warszawskie Damy Piękne (o znakomicie poprawnym ortograficznie skrócie ChWDP) w ostatnim miesiącu nie tylko wyrobił czterystu procentową normę, ale także zaprezentował godny uwagi model działalności organizacyjnej, nazwany procesem wdrażania nowych i unowocześniania starych metod aprobacji urody mieszkanek naszej prężnie rozwijającej się stolicy. Warto zwrócic szczególną uwagę na nastepujące przykłady:


  1. Rozpoczęcie powszechnej akcji kształtowania postaw dżentelmenskich w środkach komunikacji miejskiej - tj. zamaszysta organizacja pierwszeństwa w drzwiach autobusowych, umożliwianie miejsca stojącego w zapchanym środku transportu typu autobus (często kosztem innych użytkowników) oraz poźniejsza ochrona różnych partii ciała (za pomocą rąk i ciepłego spojrzenia) przed ewentualnymi obrażeniami.
  2. Wzmocnienie i rozwijanie struktur językowych zaczerpniętych od sawłar wiwru, afirmujących urodę, dbających o dobra materialne obywatelek oraz kształtowanie zażyłości społeczeństwa, kolejno cyt. “Piękna dziś pogoda, ale obywatelka piękniejsza.”, “Czy to Wasz kasztan?”, “Dzień dobry, nie znamy się, ale możemy się poznać”.
  3. Troska UOP o dobre samopoczucie i życiową satysfkację wszystkich Obywatelek, niezależnie od fizjonomii - użycie międzynarodowego hasła “Bjutiful” wobec przedstawicielek rasy czarnej wizytyjących lub przebywających w stolicy na stałe,a także stosowanie sloganu gry - słownej “fajny masz wózek” w stosunku do obywatelek o zmodyfikowanych możliwościach przemieszczania się.
  4. Dalszy rozwój różnych form działalności, również artystycznej. Tu obowiązkowy jest cytat jednego z działaczy, obserwującego biegaczkę dbającą o tężyznę fizyczną - “One to tak chodzą, góra dół, ja gdybym mógł to bym nagrał, a film byłby taki, o taki” (tu pokazuje gest znany pod kryptonimem Lapidarna Afirmacji Jakości Kobiety).


Warto jest ponownie podkreślić wdzięczność za działalność OUPu i oczekiwać nowych postaw uczestników wobec zadań stawianych przez organizację. Wyższe ideowe założenia zakładają rozwój systemu szkolenia kadr odpowiadającego potrzebom obywatelek oraz przede wszystkim powszechnego uczestnictwa społeczeństwa w wielkim, przyszłościowym projekcie.

      Zarządca Instytutu Męskiej Wizji Świata.

środa, 1 października 2014

10.

Ja wierze w to, że ludzie są dobrzy. Zbyt często podawali mi pomocną dłoń, a za uśmiech odpłacali uśmiechem. Sama również staram  się wokół roztaczać piękną łunę równości i koleżeństwa, miłować moich drogich braci i me ukochane siostry. Z drugiej strony też jestem człowiekiem i niejednokrotnie doświadczam ile zła siedzi w tej szlachetnej duszy, jak wiele potwornych myśli skrywa niewinna twarz i jak często, mówiąc kolokwialnie, zalewa mnie krew w obliczu pozornie błahych powodów.

Bywają takie dni, kiedy w każdym odzywa się wewnętrzne zło i gotowy jest robić bardzo przykre rzeczy. Wyobraźnia płata wtedy paskudne figle, a my pławimy się w wyimaginawanym (szczęśliwie) okrucieństwie. Ile razy wracając do domu, z przyklejonym do kręgosłupa żołądkiem, marzyłam aby autobus nie zważał na sunące po pasach staruszki i rozjeżdżał innych przechodniów, bo JA musze zjeść. Życzyłam by ludzie wypadali z metra, kiedy było ono zapchane, bo MI było gorąco i duszno. W obliczu potrzeby najwyższej wagi* wyobrażałam jak zrzucam z siebie ogładę nałożoną na mnie przez społeczeństwo i przy użyciu siły fizycznej eliminuje  konkurencję w kolejce do toalety. Wszystko pozostawało w sferze marzeń, jednak po pewnym czasie rodziło wewnętrzną konsternację, a nawet chwilowe zawahanie w moje wierne oddanie humanizmowi. Te sytuacje można też jednak dzięki niemu wytłumaczyć: w końcu człowiek to też zwierze i dopóki nie zaspokoi dolnych szczebli piramidy Maslowa, nie zdoła wspiąć się na szczyty swoich możliwości.

Co jeśli powody są inne? Czy istnieją akceptowalne wytłumaczenia, które nie sprowadzają nas do poziomu małpy? Życie jest piękne, ale też potwornie irytujące. Mówimy “zły dzień”, “złośliwość rzeczy martwych”, czy “nieszczęścia chodzą parami”. To są właśnie te sytuacje, kiedy los robi sobie z nas jaja, co ma na celu wyprowadzić z równowagi anielską cierpliwość, zgnieść do poziomu podłogi, tak rutynowo, żeby jednak nie było zbyt pięknie. Jest jeszcze inna grupa okoliczności, luźno powiązana z pojęciem losu, możemy ją roboczo nazwać “sytuacjami nieznośnymi”. W te grupę wchodzą zarówno muchy, komary i inne insekty, jak i silny wiatr, przeciekający kran, skończony papier toaletowy czy pusty słoik nutelli. Charakteryzują się spersonalizowaniem (nie każdy będzie popadał w “zło” przez warunki atmosferyczne, ale z kolej brak podstawowego domowego zaopatrzenia może przeciążyć szalę wewnętrzego spokoju). Dla przykładu, jedna z moich drogich znajomych, złota kobieta, przyznała mi się kiedyś, że za każdym razem jak widzi przechadzającego się gołębia to ma ochotę go kopnąć. “Przecież one są takie głupie” dodała, próbując się tłumaczyć.

Nie sposób mi było się z nią nie zgodzić. Wrodzony idiotyzm to ostatni zapalnik, który mógłby implikować bardzo złe czyny. Czasem, zaznając uczucia silnej irytacji wywołanej przez durnego człowieka, zastanawiam się ile słynnych zbrodni wynikało z takiej sytuacji? Do którego momentu morderca był ofiarą cudzej tępoty, która pchała go do zabójstwa? Wina leży całkowicie po jego stronie, bo nie utrzymał się w ryzach norm. Jednak gdyby tak nazwać to afektem? Czekam aż nakręcą horror, w którym złoczyńca - masochista nie katuje pięknych kobiet, czy zjada te obfitsze, ale zajmuje się masowym wybijaniem, tych, które zadają zbyt dużo głupich pytań i nie są w stanie pojąć szkodliwości swoich zachowań w życiu normalnych obywateli. Lepiej mieć się na baczności. Zawsze istnieje niebezpieczeństwo, że rozmówca może, w chwili irytacji, stać się też potencjalnym morderca..


* "siku"