Każdemu zdarzy się czasem zanadto
zamyślić nad słowem. Powtarzać je do znudzenia w myśli, w końcu z poirytowaniem
powiedzieć kilka razy na głos, w ostateczności wykrzyczeć aż straci znaczenie i
kompletnie pozbawi sensu nie tylko siebie, ale także ten mozolny
paralingwistyczny proces. To naprawdę przykre uczucie pozostać z taką bezkształtną masą kilku niezgrabnych
sylab, które nawet nie śmią udawać jakiegoś egzotycznego słowa, po prostu nie
znaczą nic. Nie znam nikogo kto by to lubił, a utożsamiam się z tymi, których
łapie obrzydzenie na samą myśl o popadnięciu w pułapkę własnego języka. Bo to
nawet nie przypomina porządnej analizy, co najwyżej wprowdza w konsternację….
Przodek,
przodek, przodek, przodek
przód,
przód, przód
tył,
tył
TYŁEK.
rezultat:
Moim tyłkiem był Stefan Batory.